Pana Stanisława Piotra Gajdę znam z lat dzieciństwa, gdy mieszkaliśmy przy ulicy Niecałej w Piotrkowie. Dom jego rodziców był usytuowany u zbiegu ulic Niecałej i Szkolnej przy małym placyku, który nazywał się "Koluszki"( nie wiem do dziś kto i dlaczego tak go nazwał). Nasze rodziny nie utrzymywały ze sobą kontaktów, stąd też pamiętam go tylko z widzenia. Ja wychowywałam się w bardzo biednej rodzinie, a rodzina pana Stanisława Piotra reprezentowała piotrkowską elitę lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Gdy czytam i widzę pana Stanisława na zdjęciach, zaraz przypominają mi się tamte czasy.
To mi się podoba- sezon grypowy, a ludzie bez maseczek, aktualizują bazę wirusów żeby organizm mógł budować odporność
Czy w Piotrkowie są jacyś młodzi artyści? Dlaczego ich nie ma?
Jak się czuje Pan Tomasz Stachaczyk, nazwany na stronie 25 przez swoją wieloletnią pracownicę, autorkę książki, STACHAŃCZYKIEM? Czy jest to możliwe, aby ktoś pisząc książkę pomylił (i nie "zjadł" jedną literę, lecz dopisał zbędną) nazwisko swojego wieloletniego szefa i osoby znanej od kilkudziesięciu lat w mieście?... Strasznie zepsuł tę książkę absolutny brak "drugiej pary oczu" - jakiegokolwiek redaktora, który by posprzątał formę tekstu. Bo treść jest naprawdę OK.
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!